sierpnia 05, 2018

'Niedźwiedź i słowik' Katherine Arden


'Opowiedz nam, Duniaszka, o Mrozie, o królu Karachunie, demonie zimy.'
A może wolicie posłuchać o Żar-Ptaku, księżniczce żabie albo Siwku Złotogrzywku? Jest tak wiele wspaniałych rosyjskich baśni, w których zaczytywałam się jako dziecko, że aż żal o nich zapominać. Magia, zło i ostrzeżenia mieszają się w nich równie mocno, co w innych opowieściach tego gatunku, ale jednak niosą w sobie jakiś niezapomniany urok, który na nowo zdaje się odżywać w 'Niedźwiedziu i słowiku'. Ciężkie zimy, mroźne noce, piękne rosyjskie stroje i tłum niewdzięczników zdaje się paradować w nich częściej niż w historiach z innych stron świata i właściwie - nie dziwota. Pełno tutaj najróżniejszych czartów, dobrych i złych duchów, które poświęcają swe życie na pomoc ludziom lub po to, by żywić się ich strachem, krwią i istnieniami. Co jednak stanie się, gdy wszystkie te prastare demony zmierzą się z chrześcijańskim Bogiem?

Dwa różne światy, które mieszają się na dalekich ziemiach Rusi, gdzie zima trzyma świat w swych objęciach z wielką mocą. Jeden przerażający, a drugi zadziwiająco swojski, choć przecież bajeczny i nierealny. Świat z baśni, w którym jednak ludzie żyją w dostatku, w cieple i bezpieczeństwie, nie karmią się lękiem przed Bożym gniewem, strach i głód nie spędza im snu z powiek. Czas, w którym każdy miał określoną życiową drogę, kiedy mężczyzna był panem swych ziem, a kobieta miała rodzić mu kolejne dzieci. Czas zmian, które nieuchronnie wkradały się nie tylko na ziemie, ale i w świadomość jej mieszkańców. I poczucie, że coś traci się bezpowrotnie. W tym wszystkim zaś znajduje się główna bohaterka, nieokiełznana i szalona niczym dzika klacz.
'Pewnego dnia owdowiały ojciec Wasi przywozi z Moskwy nową żonę. Fanatycznie nabożna macocha zakazuje rodzinie składania ofiar domowym duchom. Na wioskę zaczynają spadać kolejne nieszczęścia, a zło z lasu podkrada się coraz bliżej.'
Taki jest właśnie początek nieszczęść, które zgodnie z prawidłami rosyjskich baśni zaczynają spadać na bojara i jego rodzinę. Do tego wszystkiego na jego ziemiach pojawia się również skrajnie fanatyczny pop, który przyjmuje, iż Bóg posłał go właśnie tam z misją nawracania, szerzenia jego słowa i przestrzegania ludzi przed grzechem, którym niewątpliwie jest oddawanie hołdu dawnym bożkom. W to wszystko zaś jest wplątana magia, w którą nie wszyscy wierzą, niektórzy nie chcą, a inni lękają się jej tak bardzo, że czują przed nią przemożny strach. Wśród nich znajduje się zaś Wasia, której niestraszne są rusałki i wodnicy, która jest za pan brat z wszelkimi czartami, która zdaje sobie sprawę z tego, że źle z nimi żyjąc może jedynie sprowadzić nieszczęście na swoich ludzi. Ale kto posłucha szalonej dziewczyny, na którą inni patrzą z ukosa?
'Urodziłem się o zmierzchu. A może wyklułem się z jajka?'
To, za co przede wszystkim doceniam powieść Katherine Arden, stanowi niepowtarzalny klimat. Z jakiegoś powodu autorce udało się w prostych słowach i nieprzesadnie rozwlekłych opisach oddać tamten świat pełen mrozu, prostoty i swoistej ulotności. Kryje się w nim również świat baśni, co doskonale widać, gdy magia z opowieści zaczyna niespodziewanie wkraczać w świat ludzi racjonalnych. Jednak to wciąż jest dokładnie ten sam świat, ta sama ziemia, to co można dostrzec w historyjkach dla dzieci, kryje się również w sąsiedniej izbie albo lesie za płotem. Trudno zresztą oddać słowami to, co uczyniła już Arden. 

Postaci również są dostatecznie barwne, zadziwiająco realne, może miejscami współczesne, ale nie można wykluczyć, że w czasach, w których powieść się toczy, nie trafiały się również takie jednostki. Z początku trudno odróżnić niektórych bohaterów, jednak z biegiem czasu ich charaktery kształtują się coraz mocniej odsłaniając przed czytelnikiem różnice pozwalające im zbudować sobie obraz każdego z nich. Jest w nich również coś z baśni, jakaś domieszka tego, co kryje się w tych historiach dla małych dzieci, które dzięki nim miały rozróżniać dobro od zła. To jednak w żaden sposób nie psuje przyjemności z lektury.

Nie ulega wątpliwości, że jestem oczarowana lekturą. Nie jest to z pewnością dzieło wybitne, czy wiekopomne, jednak historia zdaje się pisać tutaj sama. Płynie własnym tempem, nie gna na łeb na szyję, ale i tak trudno oprzeć się wrażeniu, że ta baśń dla dużych dzieci kończy się zdecydowanie przedwcześnie. Niezmiernie cieszy mnie fakt, iż jest to pierwszy tom trylogii i będę miała jeszcze możliwość zanurzyć się w tym świecie jak ze snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Urząd Książki , Blogger