‘Telefon od ciotki nieoczekiwanie otworzył prze nią drogę ucieczki – co prawda wprost do piekła, ale przynajmniej w normalnym obuwiu.’
Właśnie przez ten jeden telefon Dżusi Stern pojawiła się znowu w
mieszkaniu we Wrocławiu, chociaż przecież przed trzema laty opuściła je z
hukiem, i zdaje się, poprzysięgła sobie, że już nigdy nie wróci do tego
rodzinnego grobowca. Stało się jednak inaczej, wszystko za sprawą jednego
telefonu ciotki Klary, a potem lawina wydarzeń potoczyła się aż nazbyt prędko.
Pojawienie się Dżusi wywróciło do góry nogami poukładane życie jej starszej
siostry Eleonory i przywołało z zaświatów duchy dawno zaginionych rodziców.
Wystarczyło, że Dżusi złamała pierwszą z wyznawanych przez ciotkę Klarę zasad i
już nic nie było takie samo w życiu trzech panien Stern.
Wkroczył w nie tajemniczy antykwariusz Ramzes, który zdaje się trząść
całym Wrocławiem. Zaraz za nim pojawił się również zegarmistrz Gerd, będący
niesamowicie upartym człowiekiem, a gdyby tego było jeszcze mało, to na progu
mieszkania wkrótce stanęła również pani Matylda, dawna wychowawczyni ciotki
Klary. Im wszystkim towarzyszy zawsze paplanina pani Bimbowej z piętra wyżej,
wieczne pokrzykiwania jest schorowanej i starej matki, a także wnuk ciągający
jamnika na spacery. Gdyby tego wszystkiego było mało, to jeszcze należy
wspomnieć o największym plotkarzu okolicy, czyli listonoszu Mądrzywołku. Czy
każdy z nich ma jakieś tajemnice, których lepiej nie poznawać? Czy mają je
również same panny Stern? Czym właściwie zajmowali się rodzice Dżusi i
Eleonory? Zdaje się, że przyszedł czas, by odpowiedzieć sobie na te wszystkie
pytania.
‘O wiele łatwiej było jej zamknąć drzwi salonu i udawać, że za nimi niczego nie ma.’
„Toń” jest opowieścią z pogranicza fantastyki i groteski, wiele tutaj
również elementów komediowych, które powodują, że książki tej nie da się
traktować zbyt poważnie. Mieszają się tutaj najróżniejsze legendy, mity i
miejskie opowiastki, które krążą wśród ludzi od lat, jeśli nie od wieków. To
również zderzenie z historią Wrocławia,
który przetrwał niejeden najazd, niejedną wojną i wielkie okrucieństwo. Przede
wszystkim zaś jest to wspaniała galeria postaci nieoczywistych, niezbyt
normalnych, ale przynajmniej nie będących jedynie czarnymi albo białymi.Dżusi
Stern jest z całą pewnością najbardziej komediowym członkiem tej menażerii, do
spółki z jej wspaniałym Karolkiem, ale to jedynie dodaje smaku całej „Toni”. Na
drugim biegunie mamy cnotliwą Eleonorę, szaloną Klarę oraz wyważonego Gerda.
Dla każdego dałoby się tutaj znaleźć jakiś przymiotnik, który z pozoru dobrze
oddawałby charakter danego bohatera, ale tak jak napisałam, jedynie z pozoru.
Postaci są bowiem o wiele bardziej złożone i nie da się ich oceniać tylko za
sprawą kilku wypowiedzianych przez nie słów. Ktoś podobno słaby okazuje się
nagle silny, ktoś mocarny jest w istocie tchórzem. Charakterologia bohaterów w
tej książce stanowi właściwie żonglerkę i to ona, tuż obok wartkiej akcji,
powoduje, że „Toń” czyta się tak dobrze.
‘Toń to opowieść o tym, jak łatwo zniszczyć relacje międzyludzkie i jak trudno je odbudować, i najmocniejszych więziach, które rodzą się nie z podobieństw, lecz z różnic. Oraz o tym, że czasami trzeba odbyć podróż w czasie, aby przekonać się, kto przedkłada złoto i dzieła sztuki nad przyjaźń i lojalność.’
Gdybym miała znaleźć jakiś zarzut dla tej książki, to wskazałabym
właściwie dwa. „Toń” jest za krótka i zbyt wiele w niej, przynajmniej w moim
odczuciu, niedopowiedzeń. Historia jest naprawdę ciekawa, wydaje mi się jednak,
że jakby niedośpiewana, jakby zabrakło na nią więcej pomysłów. Poszczególne
poszatkowane sceny tworzą spójną całość, ale są miejsca, gdzie obraz się nieco
zaciera czy szarpie, jak chociażby wtedy, gdy trafiamy do przeszłości pani
Matyldy, a ta jest tak niejednoznaczna i groteskowa, jakby wprost wyjęta z
niezbyt lotnego horroru. Szkoda tylko, że nic do końca nie wyjaśnia. Otwarte
zakończenie w wielu książkach jest plusem, tutaj jednak wydaje się być nieco niepotrzebne,
brakuje bowiem jasnego i ścisłego podsumowania. Droga otwarta przed bohaterami
daje im co prawda wiele możliwości, które czytelnik może sam wybrać, ale
jednocześnie pozostawia niedosyt, jakiś brak, który trudno jest zapełnić. Nie
daje również, niestety, wyjaśnień niektórych kwestii, więc bardzo trudno jest
powiedzieć, dlaczego tuż obok legend słowiańskich pojawiają się wierzenia
starogreckie w towarzystwie opowieści o wielkich bogactwach ukrytych w czasie
ucieczki wojsk III Rzeszy.
To właśnie, i tylko to, powoduje, że „Toń” nie może zająć miejsca na
półce z moimi ulubionymi lekturami, chociaż i tak oceniam ją bardzo wysoko.
Jest zdecydowanie pozycją ciekawą, rozrywkową, mogącą wywołać w czytelniku
uśmiech, ale pozostawiającą jednak niedosyt. Nie udzielającą odpowiedzi na
wszystkie pytania, jakie pojawiają się w związku z lekturą, co w przypadku tej
książki jest akurat nienajlepszym rozwiązaniem. Dobrym podsumowaniem dla „Toni”
będzie zatem to, że mam w stosunku do niej zdecydowanie mieszane uczucia. Ale
mimo to – polecam tę książkę.
‘A gdy tam dotarł, wbił swoją ofiarę w najgłębszy muł, w czas i śmierć, w śmierć i czas.’
Meh, podchodzę do Kisiel jak pies do jeża w tym momencie. Bo niby bym chciała, ale mi żarty bardzo często "nie siadają". :c
OdpowiedzUsuńWiadomo - nie każda książka dla każdego. Mimo wszystko zachęcam do podjęcia próby, bo jednak 'Toń' ma swoje momenty i można się nad nią uśmiechnąć. Zanim jednak ocenię całą twórczość Kisiel - zmierzę się jeszcze z jakąś jej inną książką, a co :)
Usuń