'Kąpielisko bez pływaków wydaje się bezradne.'
Gdyby się nad tym
zastanowić, to trzeba by przyznać, że każdy z nas bardzo często nie dostrzega
rzeczy i miejsc znajdujących się tuż obok. Przywykliśmy już do tego, że gnamy
przed siebie, niejednokrotnie na złamanie karku, zbyt zmęczeni, by rozejrzeć
się dookoła i sprawdzić, czy życie nie ma nam czegoś nowego do zaoferowania.
Gdybyśmy przystanęli chociaż na chwilę, być może dostrzeglibyśmy, jak wiele
wspaniałości kryje się tuż za rogiem, nawet gdyby miało się okazać, że to tylko
i wyłącznie zwykłe miejskie kąpielisko, gdzie można spędzać czas latem marząc o
tym, by znaleźć się nad morzem. Tylko? A może aż. Bo tak naprawdę największe
piękno i magia kryją się z reguły tam, gdzie nikt by tego nie podejrzewał. Co
ciekawsze, może zdarzyć się tak, że to niepozorne miejsce odmieni nasze życie i
popchnie nas na przód dając nową nadzieję na lepsze jutro.
'Pewnego dnia wśród lokalnej społeczności zaczyna krążyć plotka, że kąpielisko zostanie zamknięte. Żeby zbliżyć się do ludzi związanych z basenem, Kate kupuje strój kąpielowy i udaje się na kąpielisko, gdzie poznaje Rosemary, najstarszą bywalczynię tego miejsca. Kate i Rosemary zaprzyjaźniają się i postanawiają walczyć o kąpielisko.'
Tak właśnie sprawy
mają się w przypadku Kate Matthews, która zdaje się już od dłuższego czasu trwać w
potrzasku własnych lęków, nadziei i obaw, w smutnej codzienności, która staje
się egzystowaniem, a nie życiem. Gdyby nie konieczność napisania artykułu na
temat miejskiego kąpieliska młoda dziennikarka pewnie nigdy nie trafiłaby w to
miejsce, nigdy nie poznała Rosemary i nigdy nie zmierzyłaby się z własnym
strachem czającym się za każdym rogiem. Impuls wystarczy, by jej życie obróciło
się o sto osiemdziesiąt stopni. Mało tego, jedno spotkanie wystarczy, by zmiany
ruszyły niczym fala w stronę ludzi znajdujących się przy brzegu, którzy mają
swoje własne mniejsze lub większe problemy, ale są w taki czy inny sposób
związani z kąpieliskiem.
To w równym
stopniu opowieść o Rosemary Peterson, która skończywszy osiemdziesiąt siedem
lat szykuje się już raczej do dalekiej podróży za swoim ukochanym Georgem, niż
do wielkiej walki o kąpielisko. A jednak – niewielka fala, którą kobieta sama
wywołuje porywa ją niczym tsunami i daje jej kolejny powód do tego, by nadal
iść na przód. Historia jej życia, jej miłości, jej wzlotów i upadków jest z
kolei czymś, co daje czytelnikowi nadzieję na lepsze jutro. Nadzieję na to, że
niektóre marzenia mogą się jednak spełnić, że życie nie składa się jedynie z
pasma porażek, ciężaru pracy i chwil względnego spokoju.
'A dla mnie... Cóż, dla mnie jest całym życiem.'
Ich przyjaciele i
rodziny również mają co nieco do opowiedzenia, do przekazania, do nauczenia. Bo
czytelnik może spokojnie czerpać z tej książki mądrości życiowe. Pewnie
banalne, a jednak właśnie tak proste, że niedostrzegalne, pozornie znane
każdemu, a jednak umykające na każdym możliwym kroku. „Kąpielisko” jest
opowieścią o przemianie. O trwaniu, miłości, tolerancji i sile, jaka drzemie w
każdym z nas, o uporze, ale również i o pokorze. To opowieść o zwykłych
ludziach, żyjących w zwykłym mieście, którzy nie są ani szczególnie bogaci, ani
szczególnie mądrzy czy wspaniali. Tak samo jak każdy z nas popełniają błędy,
denerwują się, popadają w rozpacz, tęsknią, walczą i poddają się. Gdyby
spojrzeć na to wszystko z boku można by swobodnie przyznać, że na miejscu
bohaterów mógłby znaleźć się którykolwiek z czytelników. Bo nie jest to
wydumana historia o ludziach ze świecznika, ale właśnie o tych, którzy muszą
pracować na własne utrzymanie, którzy mieszkają w zwyczajnej dzielnicy w
zwyczajnych mieszkaniach, których historia nie opiera się o wielkie podboje czy
pierwsze strony gazet. Jednocześnie jednak historia zawarta w tej książce pokazuje,
że jedno nieszczęście, jest w stanie wszystko zmienić. Wybudzić ludzi z
letargu, pokazać im, że o coś, co się kocha można uparcie walczyć. Nawet, kiedy
ma się przeszło osiemdziesiąt lat i właściwie całe życie za sobą.
Może miejscami
historia wydaje się być nieco naciągana, może niektóre wątki wydają się być
ociupinkę niedopracowane, jednak jest to tak niewielka kropla w całej
opowieści, że czytelnik naprawdę nie zwraca na nią uwagi. Może dla niektórych
„Kąpielisko” wyda się zbyt trywialne w wydźwięku, może nieco naiwne, a może
nieco za słodkie. Dla mnie jednak ta książka ma swoją duszę, ma prawdy, które
chce przekazać czytelnikowi i ma w sobie pogodę ducha, którą dzisiaj
szczególnie powinien nosić każdy z nas. Nie jest to jednak powieść idealna i
muszę przyznać, że momentami męczył mnie sposób, w jaki autorka przedstawiała
tę historię. Ponadto mogę trochę ubolewać nad edycją, bo do polskiego wydania
wkradły się błędy, niewielkie, ale jednak dostrzegalne, które mimo wszystko
byłoby warto poprawić.
'Bez Rosemary wciąż byłbym zagubiona.'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz