września 14, 2018

'Bajecznie bogaci Azjaci' Kevin Kwan


'Nie możesz jej tak po prostu rzucić na głęboką wodę.'
Jak poradzi sobie współczesny Kopciuszek w osobie Rachel Chu, kiedy jej ukochany rzuci ją na prawdziwą toń? Bez dwóch zdań lepiej niż niejedna bohaterka innych romansów czy powieści obyczajowych. Rachel nie jest bowiem niewinną kruszyną, która nie ma pojęcia o otaczającym ją świecie. To pewna siebie kobieta, która nie tylko ma kochającą matkę dbającą o nią jak tylko umie, ale również ukończyła studia na prestiżowej uczelni, została wykładowcą i całkiem dobrze radzi sobie w dorosłym życiu. To nie jedna z tych rozpaczających jednostek, która ma dwie lewe ręce, przez co ma wydawać się całkowicie bezbronna i kobieca, a jedyne co naprawdę dobrze jej wychodzi to pokazywanie całemu światu, jak bardzo brakuje jej jakiegokolwiek mężczyzny. Nie należy również zapominać o tym, że Rachel jest zdecydowanie kobietą mądrą, niepomną na jakieś zabobony czy przestarzałe zwyczaje, które niestety mają zadziwiająco długie macki.

Już po tym wstępie można zorientować się, że "Bajecznie bogaci Azjaci" nie są książką tak całkowicie pozbawioną głębi, jak niektóre współczesne romanse. Przez powieść przewija się mnóstwo wyraźnie zarysowanych postaci, które prezentują niejednokrotnie skrajne postawy powodując, że świat miliarderów przestaje być hermetycznie zamkniętą konserwą i zdaje się nabierać rumieńców. W gruncie rzeczy muszę przyznać, że w tej galerii postaci najbladziej wypada chyba Nicholas Young, czyli ukochany głównej bohaterki. Oczywiście, tak jak i inni on również nie jest jedynie bezwolnym cieniem, ale pomimo kilku ważnych i rzekomo wyróżniających go cech zdaje się być nieco miałki. Na całe szczęście jego kuzynka Astrid nadrabia za dwoje, niczego sobie jest również najbliższa przyjaciółka Rachel i cała jej zwariowana rodzina.
'Nick zapomniał jej jednak powiedzieć o pewnym drobiazgu... a może raczej o kilku. Otóż: jego rodzina mieszka w bajecznym pałacu z ogrodem wielkości całej dzielnicy, lata prywatnym odrzutowcem, w którym mieści się ajurwedyjskie studio jogi i spa, przyjaźni się z królami, a Nick - tak się składa - uchodzi za najlepszą partię w Singapurze, na którą ostrzą sobie wypielęgnowane pazurki wszystkie tamtejsze bogate damy.'
O czym zatem właściwie jest ta książka? Dokładnie o tym, o czym mówi jej tytuł. To naprawdę dobra opowieść o Singapurze i jego grubych rybach, które pewnie nie różnią się aż tak bardzo od śmietanki towarzyskiej reszty świata. To jednak również przyjemny przewodnik po tym państwie i jego okolicach, który zawiera w sobie opis nie tylko miejsc, ale i zwyczajów, jakie panują w Singapurze. Jasne, nie jest to jakiś pełen przegląd tradycji, ale jednak mamy tutaj do czynienia z całkiem niezłym oglądem sytuacji, co pozwala lepiej wczuć się w historie tych ludzi, dla których kupno kolczyków za pół miliona jest niczym pstryknięcie palcami. Dla czytelnika ten bajecznie bogaty świat może być aż nieco zbyt bajeczny, ale właśnie to powoduje, że książkę traktuje się lekko i nieco z przymrużeniem oka. Jest to zatem świetna wakacyjna pozycja i bezsprzecznie doskonały poprawiacz humoru.

O jednym niedociągnięciu już wspominałam, teraz pora na uwagę dotyczącą błędów, jakie niestety znalazły się w książce. Nie są jakieś wielkie, ale mimo wszystko natykanie się na literówki albo źle wstawione słowa nie należy do przyjemności. Nie ujmuje to niczego treści i wydźwiękowi prezentowanej przez autora historii, ale jednak pozostawia w czytelniku - a przynajmniej czytelniku w mojej osobie - niesmak. To, że momentami historia zdaje się być faktycznie nieco zbyt bajeczna może zostać przez niektórych uznane za minus książki, ale dla mnie jak najbardziej wpisuje się w całość opowieści. W moim odczuciu wszystko, co tutaj się dzieje, miało unosić się nieco ponad ziemią, bo w końcu po co nam kolejna ciężka i trudna literatura, gdy pewnymi zagadnieniami można się naprawdę świetnie bawić, jednocześnie nie przekraczając granic dobrego smaku?
'Nie mam pojęcia, kim oni są. Ale powiem ci jedno: są bogatsi od samego Boga.'
Na koniec muszę jeszcze przyznać, że moim zdaniem całą książkę skradła postać drugoplanowa, a mianowicie Astrid, która nie tylko miała wyraźnie zarysowany charakter, ale również mierzyła się z realnymi i ciekawymi problemami. Także pieniężnymi, jednak w zupełnie innym kontekście niż chociażby Rachel, czy reszta jej familii. Poza tym gdybym miała wskazać na najpiękniejszy wątek romantyczny w omawianej książce, to bez wahania uznałabym, że na oklaski zasługuje historia Astrid i Charliego, która pozostawiła we mnie uczucie melancholii i niedosytu. 

W ogólnym rozrachunku jestem zatem zdecydowanie na tak. "Bajecznie bogaci Azjaci" sprawdzą się w roli pocieszenia i oderwania od rzeczywistości, sprawdzą się jako niezbyt wymagająca rozrywka i jednocześnie pozwolą na zapoznanie się, przynajmniej po części, z kulturą i tradycjami Singapuru. Częściowo również z jego historią, architekturą i polityką. Nie w nadmiarze, ale w takiej dawce, która powoduje, że czytelnik ma ochotę dowiedzieć się czegoś więcej i to wcale niekoniecznie o tym, jak ostatecznie potoczą się losy bohaterów.
'Chciał pomnożyć tę miłość.'

2 komentarze:

  1. Dobrze, że nie poszłam na film, skoro jest książka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam ją gorąco! Zwłaszcza, że po obejrzeniu zwiastunu odnoszę wrażenie, że strasznie spłycili tam bohaterów, zwłaszcza Rachel. Wybieram się do kina, ale dopiero teraz, kiedy znam książkę :)

      Usuń

Copyright © 2016 Urząd Książki , Blogger