stycznia 27, 2019

'Wszystko, co mamy' Golnaz Hashemzadeh Bonde (przełożyła: Bratumiła Pettersson)

'Wszystko, co mamy' Golnaz Hashemzadeh Bonde (przełożyła: Bratumiła Pettersson)

'Nahid pozostało niewiele czasu. Tak powiedzieli jej lekarze, ale Nahid nie wierzy w ich diagnozę. Ma pięćdziesiąt lat i niejedno już w życiu straciła. Teraz, kiedy zbliża się do końca swoich dni i gdy właśnie dowiedziała się, że jej córka jest w ciąży, budzą się w niej wściekłość i uśpiony gniew. Czuje się samotna. Jest przepełniona złością na wyniszczającą ją chorobę, na byłego męża, na dorosłą córkę, z którą nie potrafi ułożyć sobie relacji.'

Trudno jest pisać o książce, która właściwie cała składa się z odczuć, wspomnień i przemieszanych emocji. W której do głosu dochodzi na równi złość, jak i miłość, rozczarowania, tęsknota i nadzieja. Nie wiem do końca, czy będę w stanie oddać to, co o 'Wszystko, co mamy' sądzę. Jest to na pewno piękna powieść, niesamowicie ciężka, pełna goryczy, a przy czytaniu można niejednokrotnie uronić łzę. Podejmuje poza tym bardzo istotny temat, jakim jest ucieczka z rodzinnego kraju, próba zamieszkania na obczyźnie i ułożenia sobie życia, podczas gdy spora część twoich krewnych nadal pozostaje za granicą. Opowiada również o rewolucji w Iranie, o ciężkiej chorobie i chyba jeszcze trudniejszych - przynajmniej pod pewnymi względami - relacjach międzyludzkich.

'Całe jej życie - i to dawne w rodzinnym Iranie, i to po ucieczce, w Szwecji - polegało na przetrwaniu za wszelką cenę. A na czym polega prawdziwe życie? Nahid nigdy nie miała możliwości, by się go nauczyć.'

Opowieść Nahid staje się jeszcze brutalniej rzeczywista, gdy czytelnik uświadomi sobie, że autorka 'Wszystkiego, co mamy' jako małe dziecko uciekła z rodzicami z Iranu. Na pewno nie przeżywała rewolucji tak jak bohaterka jej książki, ale istnieje prawdopodobieństwo, że jednak odczuła jej skutki na własnym, młodzieńczym ciele. Poza tym bez wątpienia była świadoma tego, że dla jej rodziców adaptacja w nowym państwie nie była najłatwiejsza i być może przebiegała podobnymi ścieżkami, jak te, którymi wędrowała Nahid ze swoją rodziną. Historia ta jest całkowicie bezwzględna, ciężka i przerażająca, pokazująca świat, do jakiego nikt z nas nie chciałby zapewne należeć. Co gorsza, nie mówię tutaj jedynie o Iranie, w którym dokonywano przewrotu, mówię tutaj również o Szwecji, która wędruje na przód własnym życiem, nie do końca zrozumiałym dla uchodźców.

Jednym z większych problemów Nahid, oczywiście poza nasilającą się chorobą, jest poczucie osamotnienia. Nie tylko w sensie fizycznym, czy psychicznym, ale i metaforycznym. Kobieta po wszystkich latach spędzonych w Szwecji czuje, że nadal tutaj nie przynależy, nie posiada korzeni, które umiałyby utrzymać ją w miejscu. Jest, jak sama mówi, niczym piasek przesypujący się przez palce. Zatem 'Wszystko, co mamy' jest nie tylko historią jej życia, ale również opowieścią o tym, jak mogą czuć się uchodźcy. Jak wygląda życie kolejnych pokoleń na danych ziemiach. Jej córka - Aram - zdaje się być jedynie w połowie dzieckiem piasku, w połowie zaś już dzieckiem owych szwedzkich korzeni. A jaka będzie jej wnuczka? Mająca za ojca Szweda i nie znająca już w ogóle Iranu? Słuchająca jedynie dawnych piosenek śpiewanych jej przez mamę, która z kolei nauczyła się ich od Nahid? Piosenek, które dla Aram, nie mają już takiego znaczenia, jak dla jej wiecznie uciekającej matki.

'Oddech, oddech, sapnięcie, koniec.'

Cała książka jest jedną wielką refleksją. Nad życiem, stratą, samotnością. Tym, co nas otacza i na co się godzimy, z czym się borykamy, o czym nigdy nikomu nie powiemy. Jest zapisem przeszłości i teraźniejszości, która coraz bardziej się kurczy wydobywając na światło dzienne coś, co powinno być już dawno zamknięte, a jednak nadal w nas żyje. 'Wszystko, co mamy' jest również uwypukleniem wszystkich złych emocji, gniewnych uczuć, lęków i strachów, jakie w nas trwają. To podkreślenie zerwania pewnych granic w relacjach międzyludzkich, to wskazanie na nieustanny wstyd i tęsknotę, z którymi nie umiemy sobie poradzić. Tak jak wspomniałam na początku, bardzo trudno jest mi pisać o tej powieści, a jednocześnie chciałabym opowiedzieć o niej wszystko. Nie mogę powiedzieć, by historia Nahid wstrząsnęła mną głęboko, pozostawiła w szoku i niedowierzaniu. Mogę jednak spokojnie stwierdzić, że mną poruszyła, że przypomniała mi o tych wszystkich uczuciach, jakie człowiek na co dzień stara się ukryć. O tych lękach, jakie mogą rodzić się w każdym z nas. Jest to również podkreślenie relacji matki z córką, niesamowicie ważnych, a wielokrotnie zaniedbanych albo zniekształconych. Czy ze 'Wszystkiego, co mamy' płynie dla nas, czytelników, jakaś nauka? Podejrzewam, że dla każdego z nas inna. I każdy z nas powinien ocenić to samodzielnie.

'Nasze pieśni nigdy nie umrą.'

stycznia 18, 2019

'Amelka Kieł i Bal Barbarzyńców' oraz 'Amelka Kieł i Władcy Jednorożców' Laura Ellen Anderson (Przełożyła: Maria Jaszczurowska)

'Amelka Kieł i Bal Barbarzyńców' oraz 'Amelka Kieł i Władcy Jednorożców' Laura Ellen Anderson (Przełożyła: Maria Jaszczurowska)

'Amelka lubi bawić się ze swoimi przyjaciółmi: Dyńką, Florką i Kostkiem, oraz oglądać "Trumienne rewolucje". Nie lubi brać udziału w corocznym Balu Barbarzyńców, na którym są sami dorośli.
Podczas gdy przygotowania do tej nudnej imprezy trwają w najlepsze, rozpieszczony książę Tadżin uprowadza Dyńkę... Amelko, ratuj!'

'Do Amelki, Dyńki, Florki i Kostka dołączają rozpieszczony następca trony, książę Tadżin, oraz jego ojciec król Vlaimmir. Przed tą upiorrrrną drużyną zadanie, które przyprawiłoby o dreszcze niejednego mieszkańca Nokturnii - wyprawa do Królestwa Światła...'

Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek czytaliście książkę, która bardziej przypomina kreskówkę. Taka właśnie jest seria o Amelce Kieł, opowieść ta świetnie sprawdziłaby się w roli serialu dla nieco młodszej młodzieży. Naszpikowana jest postaciami kojarzącymi się bez wątpienia z popkulturą, które w zabawny sposób zostają pozbawione swych najgorszych cech i trafiają zapewne w gust młodego czytelnika. Już na wstępie muszę podkreślić, że podobał mi się zabieg przedstawienia jako najmroczniejszych istot na świecie jednorożców, wróżek i wszystkiego, co kojarzy się raczej pozytywnie. Dla bohaterów serii są to jednak straszliwe potwory, których koniecznie trzeba się wystrzegać. Z drugiej zaś strony mamy wszystkie brokatowe jednostki, pełne miłości, ciepła i uśmiechów, które oczywiście obawiają się śmierci, wyssania krwi przez wampiry i innych potworności. Urokliwe wróżki, skrzaty i jednorożce są zaś w moim odczuciu aż w nadmiarze słodkie. Dlaczego więc dwa, całkowicie różne, Królestwa leżą tak blisko siebie? Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Może kiedyś poznamy odpowiedź na to pytanie?

'W Nokturnii zapadła już ponura, mroczna noc.'

Większość postaci w serii o Amelce to wampiry, groźne yeti, Śmierć z rodziną, a także cała zgraja mumii oraz innych potworów, których domowymi zwierzątkami są dynie. Cała ta mroczna zgraja chadza spać o świcie, niektórzy z nich wylegują się w trumnach, inni zaś muszą udawać się na miejsce zbrodni, by posprzątać nieżywe już ropuszki. Młodzi bohaterowie, czyli tytułowa Amelka i jej przyjaciele - Florka i Kostek - dodatkowo chodzą jeszcze do szkoły, gdzie muszą użerać się z nauczycielką i wiodą w gruncie rzeczy całkiem normalne życie. Chociaż właściwie można by powiedzieć, że raczej takie, które chciałyby wieść dzieciaki zafascynowane światem podobnym do Nokturnii. 

Poza wspomnianymi powyżej głównymi postaciami występują tutaj również bohaterowie drugoplanowi, nie aż tak istotni dla całej fabuły, ale z całą pewnością równie barwni i interesujący. Niemniej jednak wszyscy są dość jednoznaczni, przynajmniej w pierwszym tomie. We 'Władcach Jednorożców' sytuacja nieco się zmienia i jest to dość przyjemna odmiana, która jednocześnie napędza fabułę opowieści. Osobiście podoba mi się zderzenie dwóch światów, tego mrocznego i tego brokatowego, które wypada dość zabawnie i ujawnia różnice, które tak naprawdę są do pogodzenia. 

Pełno tutaj również całkiem obrzydliwych posiłków, jak chociażby pączki z woskowiną, czy smakowite paznokcie stanowiące chyba swoisty rarytas w tym pokręconym świecie. Z drugiej strony, gdy wybrać się do Królestwa Światła, tam wszystko jest przecukrzone, pełne bąbelków i posypki, tak cudownie wspaniałe, że aż nie do zniesienia. Podobnie sprawa ma się z miejscami na mapach tych dwóch światów, które wręcz ociekają mrocznością albo słodkością, co tylko dogłębniej podkreśla różnice, jakie występują pomiędzy Nokturnią a Królestwem Światła.

Nie mogę powiedzieć, żeby bohaterowie byli płascy czy tekturowi, każdy z nich ma jakiś wyraźny rys charakterologiczny, jakąś cechę, która go wyróżnia, ale na pewno na próżno tutaj szukać czegoś głębszego. Seria o Amelce to przede wszystkim jedna wielka przygoda, jedna wielka podróż w nieznane i odkrywanie nowych rzeczy, o jakich nie miało się pojęcia. To nowe wyzwania, w obliczu których muszą stanąć młodociani przyjaciele. Trudno tutaj o chwilę refleksji, zatrzymania się na nieco dłużej, to po prostu wartka podróż z prądem mknącej rzeki, która prędko przenosi nas z miejsca na miejsce. I jest to naprawdę przyjemna wyprawa! Tak jak wspomniałam na wstępie, seria o Amelce z powodzeniem mogłaby być serialem animowanym. Albo komiksem. Napisana jest w taki sposób, że bez problemu spełniałaby wymagania tych formatów i pewnie przyniosłaby całkiem sporo rozrywki młodszym odbiorcom. Tym starszym też, bo ja chociażby bawiłam się naprawdę przednio czytając oba tomy i czekam z niecierpliwością na kolejny.

'Dziękuję za to, że pokazałaś nam wszystkim prawdę.'

stycznia 06, 2019

'Zagadka trzech czwartych' Sophie Hannah jako Agatha Christie

'Zagadka trzech czwartych' Sophie Hannah jako Agatha Christie

'Hercules Poirot przed drzwiami swojego domu spotyka rozwścieczoną kobietę. Nieznajoma żąda wyjaśnień, dlaczego przysłał jej list, w którym oskarża ją o morderstwo Barnaby Pandy'ego - mężczyzny, którego nie znała i nigdy nie spotkała. Co ciekawe, sam Poirot też o nim nie słyszał. Wstrząśnięty wchodzi do mieszkania, gdzie czeka na niego kolejny adresat identycznego listu...
Poirot zaprzęga do pracy "małe szare komórki", a do pomocy angażuje inspektora Edwarda Catchpoola ze Scotland Yardu. W trakcie śledztwa musi zmierzyć się z siecią skomplikowanych relacji międzyludzkich, skandalami, sekretami i dawno pogrzebanymi grzechami przeszłości.'

Być może część z was zacznie zastanawiać się, dlaczego właściwie czytam takie książki. Co interesującego jest w opowieści pisarza, który stara się na nowo kreować postaci stworzone przez Królową Kryminału. Siadając do pierwszej książki Sophie Hannah miałam mieszane odczucia, podchodziłam do niej zdecydowanie jak pies do jeża, a jednocześnie czułam coś na kształt prawdziwej fascynacji, bo miałam możliwość poznania nowych przygód sławnego belgijskiego detektywa. Tylko jak pisarka poradziła sobie z tą niepowtarzalną postacią? Czy była w ogóle w stanie oddać to wszystko, co pojawiało się w powieściach Christie? Teraz, po trzech częściach tego niezapomnianego cyklu, mogę spokojnie powiedzieć, że Sophie Hannah radzi sobie naprawdę dobrze w roli Agathy Christie. Oczywiście, nigdy nie będzie taka, jak oryginał, ale z każdą kolejną książką jest coraz bliżej ideału. Tworzy po swojemu, to oczywiste, jej powieści są zdecydowanie dłuższe niż te pisane przez samą Christie, ale autorka jest w stanie oddać niezapomniany klimat, jaki panował w jej kryminałach. Poza tym sam Hercules Poirot wydaje mi się z każdą kolejną książką coraz bardziej sobą. 

'Oskarżył mnie pan o zamordowanie Barnaby Pandy'ego.'

Skoro już wyjaśniłam pewne kwestie, mogę spokojniej przejść do zagadnień z całą pewnością równie istotnych, a mianowicie do fabuły 'Zagadki trzech czwartych'. Już na wstępie muszę przyznać, że jest ona dość oryginalna i z całą pewnością ciekawa. Być może, gdyby się nad tym zastanowić, nieco mniej krwawa niż w sporej większości kryminałów, ale wprowadza czytelnika w niepowtarzalny klimat. Nie jest to z pewnością powieść ocierająca się o sensację, jednakże poszukiwanie odpowiedzi na najróżniejsze zagadki jest wielce interesujące. A jednocześnie, a jakże, frustrujące. Autorka naprawdę dobrze oddała zachowanie sławnego detektywa, który nie dzieli się swymi spostrzeżeniami, a nawet dziwi się, że inni ich nie dostrzegają. Większość kwestii jest jednak doskonale wyjaśniona, a czytelnik ma możliwość tworzenia własnych teorii. Trudno powiedzieć mi, czy zgadnie, kto stoi za tym całym ambarasem - sama domyślałam się, by już po chwili dojść do wniosku, że muszę się mylić. Wydaje mi się, że to jedna z ważniejszych spraw, jeśli idzie o dobry kryminał.

'Dasz wiarę, Freddie, że za każdym razem, kiedy mówię coś, co jest prawdą, ktoś ma do mnie o to pretensje?'

W 'Zagadce trzech czwartych' wiele jest plusów, o których warto wspomnieć. Przede wszystkim są nimi poszczególni bohaterowie, którzy tworzą bardzo ciekawą galerię charakterów. Każdy jest na swój sposób inny, a jednocześnie można znaleźć pomiędzy nimi pewne podobieństwa, co również jest kwestią interesującą. Ciekawie śledzi się ich losy, z których można co i rusz wysnuwać nowe podejrzenia, a jeszcze ciekawsze zdaje się przypatrywanie ich wzajemnym relacjom, które prowadzą ostatecznie do takich, a nie innych rozwiązań. Poza tym fabuła jest spójna, nie ma w niej dziwnych skoków i niewyjaśnionych spraw, tak naprawdę czytelnik ma możliwość poznania wszystkich faktów, a tym samym zrozumienia, jakimi motywacjami kierują się poszczególni bohaterowie. To również jest wielką zaletą niniejszej książki. Sama zagadka jest zaś zdecydowanie grą psychologiczną, która wciąga czytelnika aż do samego końca, kiedy wszystkie elementy układanki znajdują się na właściwych miejscach. 

Trudno było mi oderwać się od tej książki. Przeczytałam ją tak szybko, jak tylko byłam w stanie odkrywając ponownie, że Sophie Hannah radzi sobie zadziwiająco dobrze, jako Agatha Christie. Muszę oddać autorce, że z całą pewnością poznała świetnie Herculesa Poirot, że wyłowiła z gąszczu informacji jego najważniejsze cechy, a poza tym bardzo zgrabnie buduje intrygi, z jakiemu przychodzi mierzyć się belgijskiemu detektywowi. To zaś, z jego sławnymi przemowami przed wszystkimi zamieszanymi w sprawę powoduje, że 'Zagadka trzech czwartych', tak samo jak 'Inicjały zbrodni' i 'Zamknięta trumna', jest zdecydowanie godna polecenia. Nawet tak zagorzałym fanom Agathy Christie, jak ja. Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na kolejną książkę z serii 'Nowych spraw Herculesa Poirota' i liczę na to, że zobaczę ich więcej niż jeszcze tylko jedną!

'Wiem, co zawsze jest prawdą.'
Copyright © 2016 Urząd Książki , Blogger