lipca 08, 2018

'Poczucie kresu' Julian Barnes


'Przypuszczam, że można tęsknić za zapamiętanym bólem, jak i za zapamiętaną przyjemnością.'


Można również tęsknić za czymś, co było tak ulotne i młodzieńcze, że w akcie desperacji starano się usunąć to z pamięci. Pamięci, która jest niezwykle drażliwą tkanką i nie raz i nie dwa ulega jedynie naszym podszeptom i chęciom. Pamięci, która skłonna jest idealizować pewne sprawy, wybielać je, a zwłaszcza nas samych. I można z powodzeniem powiedzieć, że dokładnie taki jest sens opowieści Juliana Barnesa, ale obawiam się, że nic nie jest tak proste, by sprowadzić je do tak trywialnych stwierdzeń.

Historia, którą otrzymuje czytelnik, jest w pewnym sensie nie tylko podróżą przez życie, które faktycznie może sprowadzać się do krótkiego stwierdzenia, iż w ostatecznym rozrachunku jest jedynie poczuciem kresu, ale i podróżą w przeszłość, która czasem okazuje się być jedynie zlepkiem przypuszczeń i domysłów. Tak samo jak życie innych, które wydaje się być dla nas tak jasne i oczywiste, jak nasze własne. Częstokroć wydaje nam się, że rozumiemy postępowanie swoich przyjaciół, że doskonale wiemy, jak zareagowaliby w danej sytuacji, twierdzimy, że wiemy, co popchnęło ich do takiego czy innego działania. Prawda jest zaś całkowicie odmienna i trzeba jasno stwierdzić, że o takich sprawach po prostu nie mamy pojęcia. Budujemy sobie pewne obrazy na podstawie strzępków informacji, rościmy sobie prawo do tego, by wiedzieć wszystko i wydawać wyroki. Jednak, jak możemy to robić, skoro nawet wobec siebie nie jesteśmy obiektywni?
'Anthony Webster, już na emeryturze, wspomina młodość, która przypadła na lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku. Jednym z jego przyjaciół był nieprzeciętnie inteligentny Adrian Finn.'
Powieść, bez dwóch zdań, ma wydźwięk filozoficzny i nie należy do prostych opowiastek o miłości. To historia, można powiedzieć, z życia wzięta, jasno wskazująca na to, że świat w gruncie rzeczy należy do ludzi przeciętnych, którzy starają się myśleć o sobie lepiej niż jest w rzeczywistości. W dużej mierze mogłaby to być historia każdego z nas, każdego kto przeżył swoje życie prosto, nudno, normalnie – tchórząc przed światem i nie próbując płynąć pod prąd, nie kwestionując tego, co nas otacza. Byłaby to tak naprawdę historia życia głównego bohatera tej książki. Sprawa ma się jednak inaczej, przynajmniej z pozoru, gdy mówimy o Adrianie. W końcu, jak wynika ze wspomnień Tony’ego, jego przyjaciel był osobą wyjątkową. Jednak jak bardzo? I czy aby na pewno w tym wszystkim nie krył się również trywializm? Czy może wzniosłość i wybitna inteligencja nie okazały się być jedynie swoistą zasłoną skrywającą przyziemność?

Nie ma potrzeby oceniać tutaj języka, stylu i wszystkich innych cech, jakie ponoć składają się na dobrą książkę. Wystarczy wspomnieć, iż pomimo dość filozoficznych nut przez powieść właściwie się płynie. Przyjmuje się ją, czasem odczuwa coś na kształt zmęczenia, ale można odnieść wrażenie, że taki był zamysł autora. By pokazać, że każdy człowiek w pewnych momentach swojego życia, swoich rozważań, propozycji, czy pomysłów jest po prostu zwyczajny i mało atrakcyjny. Cała książka jest zaś swoistą przestrogą i przypomnieniem, że każdy medal ma dwie strony. Nie jest to jednak nachalne, nie ma tam również wyrażonej dobitnie puenty. Zdaje się, że Barnes z powodzeniem opanował formę przekazywania rzeczy ważnych w zdecydowanie lżejszej formie bliskiej większości czytelników, którzy w jego bohaterach spokojnie mogą doszukiwać się siebie. Jednocześnie jednak odnoszę wrażenie, że książkę tę lepiej poczują  osoby starsze mające na karku nieco większe doświadczenie życiowe.
'Jest odpowiedzialność.'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Urząd Książki , Blogger