października 09, 2018

'Kobieta z wydm' Kōbō Abe


'Nauczyciel, z zawodu entomolog, wyrusza na wyprawę badawczą na wydmy. Jeszcze nie wie, że nigdy z niej nie wróci. Uwięziony w domu-pułapce desperacko próbuje uciec, ale magnetyczna siła tajemniczej kobiety, z którą mieszka, sprawia, że to co dotąd było przekleństwem, staje się sensem jego życia.'

Kiedy jakiś czas temu zdecydowałam się sięgnąć po 'Kobietę z wydm', zostałam zachęcona do lektury przez komentarz opisujący tę książkę, jako posiadającą iście kafkowski klimat. 'Proces' - choć nie był wcale lekturą łatwą - przypadł mi do gustu już w czasach licealnych, więc do dzieła japońskiego autora podchodziłam z jeszcze większym zaciekawieniem. Sam opis książki zdradza już bardzo wiele z wydarzeń, jakie rozgrywają się na jej kartach, ale nie jest w stanie oddać przeżyć głównego bohatera, który miota się nieustannie, jak ryba schwytana w sieć. Absurd sytuacji, w jakiej znajduje się mężczyzna, miejsce, do którego trafia - to wszystko przypomina faktycznie twórczość Kafki i dodaje lekturze niepowtarzalnego smaku.

Trzeba oddać autorowi zdolność do opisywania przeżyć człowieka, który nie radzi sobie z tym, co go otacza, który jest zagubiony pośród nicości i znikąd nie może oczekiwać pomocy. Jego szaleńcze próby wydostania się z pułapki, a także zmienne nastroje są czymś, co w takiej sytuacji można spokojnie uznać za całkowicie naturalne. Dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi jeszcze świadomość, że chociaż mężczyzna uważa się za znawcę w pewnych dziedzinach, nagle okazuje się, że tak naprawdę nie wie wielu rzeczy, jakie zaczynają go nie tylko przerażać, ale i drażnić. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że niesamowicie podoba mi się alegoria owadów, które wabią, ale nie dają się schwytać. Podobnych odniesień w książce jest zresztą więcej i każde z nich dość mocno do mnie przemawia.

'Życie ludzkie nie powinno być rozerwaną na części księgą, lecz solidnie oprawionym tomem.'

Nie mówię, że 'Kobietę z wydm' czyta się zadziwiająco łatwo, gdyż nie jest wcale lekturą prostą i przyjemną. Mnóstwo tutaj niedopowiedzeń i rozważań głównego bohatera, które w gruncie rzeczy nie dotyczą niczego konkretnego, chociaż na takie właśnie pozują. Kryją się tutaj również jego rozmowy, zdawałoby się, z samym sobą, a swoiste poczucie obłędu potęguje bez dwóch zdań stan zawieszenia, w którym dni zlewają się w jedno, czas płynie, choć nie wiadomo jak szybko, a wszystko dookoła nieustannie zasypuje piasek. Absurd zdaje się narastać w książce z każdą kolejną stroną, zachowanie kobiety może czytelnika drażnić albo wprawiać w irytację, zupełnie jak głównego bohatera, który próbując z nią rozmawiać podejmuje się niemalże walki z wiatrakami. Dyskusje prowadzone ze starszym wioski są skrajnie niedorzeczne, a historie o wiosce zdają się być jedynie banialukami.

Nic zatem dziwnego w tym, że główny bohater uznaje wszystko to, co się wokół niego dzieje za kompletny nonsens. Życie w domu postawionym w samym środku jamy z piasku nie brzmi jak coś, co przydarza się każdemu z nas na co dzień. Niemalże niewolnicza praca, która nie prowadzi do żadnych wymiernych skutków, stosowanie kar i zachęt przypominających zabawę w kij i marchewkę, do tego teorie o tym, że piasek powoduje gnicie wszystkiego dookoła nie oddziałują najlepiej na psychikę głównego bohatera, który przypomina dzikie zwierzę zamknięte przez człowieka w cyrku. Nie sposób oddać to, co dzieje się w tej historii, co dzieje się w głowie mężczyzny, choć wydaje się  to być pozornie bardzo proste. Poza tym nie mogę powiedzieć zbyt wiele, by nie zdradzić dokładnie całej fabuły.

'Nie byłoby wcale dziwne, gdyby blues o bilecie w jedną stronę był pieśnią uwięzionej ludzkości.'

Mimo wszystko 'Kobieta z wydm' nie jest książką, jaka pozostawia czytelnika z milionem pytań bez odpowiedzi. W mojej głowie po tej lekturze rodzi się jedynie przeświadczenie, że nawet jeśli coś jest szalone, ale pozwala nam przeżyć, jeśli staje się niewygodną rutyną, w której jesteśmy w stanie dostrzec jakieś światełko w tunelu, to możemy do tego przywyknąć. Uznajemy to za część naszego życia, a dawne przyzwyczajenia spychamy w kąt. Nie uważam, by to jakiś magnetyzm tajemniczej kobiety z wydm spowodował, że główny bohater ostatecznie postąpił tak, a nie inaczej. Prędzej to jakiś przełom w jego umyśle spowodował, że zatrzymał się w miejscu, a blues o bilecie w jedną stronę okazał się być piosenką właśnie o nim. 

'Czy można jeszcze wrócić do normalnego świata?'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Urząd Książki , Blogger